Proszę
cię...
Weź mnie za ręce i pomóż mi wstać.
Mam złamane serce.
Andreas
***
Zostaję
na zewnątrz, dopóki nie zaczynają mnie wołać. Zgrzytam zębami i
wracam tam, choć najchętniej rzuciłbym się do ucieczki i odjechał
bez kolegów w siną dal. Wszyscy patrzą na mnie, jak na wariata. To
miejsce jest takie dziwne i trochę przerażające, a nawet bardzo... Do tego ta dziewczyna z dzieckiem.
—
Musiałem odebrać —
stwierdzam, wzruszając ramionami w obronnym geście. Richard robi
wielkie oczy i ledwo widocznie potrząsa głową, niezadowolony.
Palant. Zachowuje się, jakbyśmy byli w przedszkolu i gdyby mógł, to zapewne naskarżyłby na mnie nauczycielce, a w tym wypadku którejś z... zakonnic.
Czas
mija szybko i zanim mam okazję znów się zirytować, jesteśmy już
wolni. Wychodzę jako pierwszy, trochę nieuprzejmie, bo bez
większego pożegnania. Może chcieli mi podziękować, czy coś... Szczerze? Mam to gdzieś. Chcę jak najprędzej oddzwonić do
Brigitte i nakłonić ją, by z okazji tego, że wróciła do kraju,
jeszcze tego wieczora rozłożyła dla mnie swoje cudne nogi. O, tak.
Tego mi właśnie potrzeba. Pędzę do samochodu nieźle nakręcony i
natychmiast wskakuję za kierownicę, odpalając silnik. Po kilku
minutach dołącza do mnie Richard, chyba równie wstrząśnięty
pobytem w klasztorze.
Czekamy
już tylko na Wanka, który najwidoczniej wciąż nie może zostawić
tych dzieci w spokoju — nie dziwi mnie to, bo w jego wieku instynkt
ojca musi być już bardzo silny, choć nie jestem do końca pewien
czy takie określenie w ogóle istnieje. W końcu się zjawia,
obładowany plastikowymi opakowaniami.
—
Ciasto domowej... to znaczy...
klasztornej roboty! — drze się zaraz od wyjścia, jakby odkrył coś
wyjątkowo ważnego, a ja tylko przewracam oczami, bo wiem, że i tak
się tym ciastem nie podzieli. Wyświetlacz w moim telefonie nie
gaśnie i dociera do mnie, że blondynka musi być naprawdę
zniecierpliwiona. Albo zdesperowana... Wcale mi to nie przeszkadza, a
wręcz niemożliwe cieszy.
—
Ładuj tyłek, gamoniu, bo się
śpieszę!
Potrząsa
głową i wystawia mi język, jakby miał siedem lat, a nie o
dwadzieścia więcej, ale wsiada posłusznie, a ja pobudzam silnik do
życia. Z wielkim uwielbieniem wsłuchuję się w ten cichy pomruk,
gdy powoli wycofuję z podjazdu i wyjeżdżam na główną ulicę.
Przejeżdżamy jakieś kilkadziesiąt metrów, może trochę więcej,
a w tym czasie Wankowi udaje się wpakować do ust wielki kawał
ciasta, którego początkowo nie może pogryźć i śmieję się
głośno z jego dziecinności, gdy jakaś nieznana siła po raz
kolejny każe mi spojrzeć w bok, tym razem na chodnik po mojej
prawej stronie. Patrzę i własnym oczom nie wierzę — to ona,
panna ze śliwką! Idzie sobie sama, już bez dziecka. Dźwiga ciężką
torbę, identyczną jak moja treningowa i choć wokół panuje słoneczna pogoda, to ja wyobrażam ją sobie w strugach deszczu i pod parasolem, smutną i wyczerpaną. Wzdrygam się w reakcji na dziwne uczucie chłodu, które mnie ogarnia.
—
Dlaczego zwalniamy? — pyta
Richard, czym zwraca mi uwagę na to, że całkiem nieświadomie
zdjąłem stopę z gazu. W jego głosie pobrzmiewa ton wyrzutu.
Myślałby kto, że lubi szybką jazdę!
Nie
panuję nad sobą. Dociskam gaz, a później znów go zwalniam.
Opanowało mnie niezdecydowanie, choć nie wiem dokładnie co
chciałbym zrobić. Dlaczego chcę się zatrzymać?
—
Znam ją. — Słowa same
opuszczają moje usta, zanim mam możliwość się nad nimi
zastanowić. Podnoszę głos i krzyczę: — Ej! Wskakuj!
Wiem,
że zachowuję się co najmniej dziwnie, bo takie nagabywanie
panienek na ulicy nie jest w moim stylu, ale nie mogę poradzić
zupełnie nic na to uczucie, które mnie opanowało. Ona musi wsiąść!
Niestety, nie odwraca się, słysząc moje wołanie. Wiem, że mnie
słyszała. Jadę powoli, tuż przy chodniku i nie spuszczam z niej
wzroku.
—
Możesz mi powiedzieć jaka
nieznana forma głupoty osiadła ci na mózgu? — pyta Wank. —
Dlaczego zaczepiasz obcą laskę na ulicy? To nawet nie są nasze
rejony, a ona nie jest żywym klonem lalki Barbie, więc skąd możesz
ją znać?
Słyszę
go doskonale, ale nie odpowiadam. Uderza mnie w tył głowy i muszę zacisnąć zęby, żeby mu nie oddać. —
Wellinger, co ty wyczyniasz?
Wciąż
go ignoruję, tak samo jak tamta dziewczyna ignoruje mnie i już
wzbiera we mnie złość, mam zamiar odjechać, ale wtedy to się
dzieje — za naszymi plecami rozlega się ogłuszający ryk
klaksonu, a sekundę później wyprzedza nas jakaś kosztowna bryka i
dziewczyna odwraca się, patrząc prosto na mnie. Dziwnie mnie to
cieszy, a równocześnie niepokoi. Odniosłem triumf, bo posłuchała,
ale co teraz? Żółte cacko zostawia nas daleko w tyle, a za moim
uchem Wank pomstuje na kierowcę i wymachuje rękami — zawsze
pierwszy do rozróby.
Dziewczyna
wygląda na zdezorientowaną i jakby czymś poruszoną. Gapimy się
na siebie, a czas stanął w miejscu już chwilę wcześniej i nie ma
zamiaru ruszyć. Czego ja od niej chcę? Łapię się na tym, że nie
mam pojęcia. Czy mnie zainteresowała? Nie! Niby czym? Chyba nie tą
obitą twarzą. Jestem tylko ciekaw... ale nie wiem czego.
—
Ty ją tak urządziłeś? —
pyta Wank, więc pewnie myśli, że poznałem ją wcześniej i miałem
z nią jakieś bliższe kontakty. — Naczytałeś się tych babskich
książek o kajdankach i pejczach? Nic dziwnego, że nie chce wsiąść.
Obserwuję
ją, gdy powoli schodzi z chodnika i zauważam, że jest
roztrzęsiona. Dziwne. Nikt jej nigdy nie podwoził? Może się mnie
boi? Patrzy wzrokiem zbitego szczeniaka, jakbym coś jej zrobił.
Tak, dokładnie widzę ten wyrzut w jej dużych oczach, a później
zrywa kontakt wzrokowy, by otworzyć sobie drzwi. Musi siedzieć obok
Wanka, czego szczerze jej współczuję.
—
Siemano — zwraca się do niej
jak jakiś kretyn, tym swoim irytującym głosem i we wstecznym
lusterku widzę, że przygląda się jej z prawdziwym
zainteresowaniem.
Ona
jedynie uśmiecha się nieśmiało i zakłada krótkie włosy za
ucho, lecz te natychmiast wracają na swoje miejsce, gdy tylko
przyśpieszam i włączam się do ruchu. Trzyma palce przy czole i
wtedy nasze spojrzenia się krzyżują, tylko na sekundę. Samochód
podskakuje na nierówności — to próg zwalniający, którego nie
zauważyłem. Przejechaliśmy właśnie obok szkoły podstawowej.
Richard parska śmiechem, po raz pierwszy od dłuższego czasu dając
znak życia. Odchrząkuję, bo robi mi się głupio. Ciekawe co sobie
pomyślała? Pewnie, że jestem gównianym kierowcą! W dodatku
zrobiłem z siebie idiotę, a oni mi tego nie zapomną.
Wciągam
ciepłe powietrze do płuc, powoli i głęboko, by skupić się na
jeździe. Znów zerkam w lusterko, całkowicie odruchowo — widzę
jej profil, gdy cała spięta patrzy gdzieś w bok. Ma ładne usta,
co zauważyłem już wcześniej i ciekawy błysk w oczach — jakby
wiedziała coś, o czym ja nie mam pojęcia. To mnie intryguje!
Zazwyczaj potrafię rozgryźć panienkę w kilka sekund, bo większość
z nich chce tylko jednego, ale ta jest inna. Tajemnicza... Nie mogę
przestać na nią patrzeć, choć nie jest piękna, ani nawet w moim
typie.
—
Mówiłaś coś? — pyta nagle
Richard, wciąż rżąc po cichu ze śmiechu i chcę zjechać na
pobocze, by wyrzucić go pod pierwszą lepszą bramą, bo
niesamowicie działa mi na nerwy. Dlaczego, do cholery, jest mu tak
wesoło?
—
Tutaj mieszkam.
Głos
jest tak cichy i drżący, a sens słów dociera do mnie zbyt późno
i nie reaguję wystarczająco szybko. Gwałtownie wciskam hamulec,
dopiero później patrząc w lusterko. Nikt w nas nie uderzył, więc
nie ma się czym przejmować. Zawracam, prawie wpadając do rowu i po
chwili zatrzymuję się tam, gdzie kazała, wzbijając w powietrze
tonę piasku z pobocza. Richard wciąż się śmieje, a ja tym razem
mam ochotę trzasnąć go w łeb!
—
Nie biedujecie — oświadcza
Wank i słyszę podziw w jego głosie, choć podbudowany niemałym
zdziwieniem.
Patrząc
na widoczny przez masywne pręty budynek, mam wrażenie, że musiałem
się pomylić, ale dobrze znam tę okolicę i wiem, że nie ma tu
skromnych chatek, do których pasowałaby ta dziewczyna. To
najbogatsza część miasta i mieszkają tu same snoby. Już mam
pytać, czy jest pewna, że czegoś nie pomyliła, ale ona wysiada
szybko, więc zamieram z pytaniem na ustach. Rzeczywiście musi tam
mieszkać!
—
Dziękuję za podwózkę —
mówi spłoszona i usiłuje nie patrzeć w moją stronę, choć co
chwilę zerka i odwraca wzrok.
Ja
za to znów się gapię. Taka dzielnica i taki dom! Coś mi tu nie
gra... Nie wygląda na panienkę z dobrego domu, bo ma na sobie
zwykłe, sportowe ciuchy, nic ekstrawaganckiego. Nawet nie jest
umalowana, nie licząc fioletu pod okiem! Co za dziwaczka... Jestem
całkowicie wyprowadzony z równowagi i sam nie wiem czemu. Dlaczego
się interesuję? Dlaczego po prostu nie odjadę?
Ma
niebieskie oczy, czy może zielone? Gdybym tylko mógł widzieć je z
bliska! Patrzy, jakby znała moje tajemnice. To mnie denerwuje,
irytuje wręcz. Niech już sobie pójdzie! No, idź już! Przewiercam
ją wzrokiem na wylot i wreszcie się peszy, po czym podnosi torbę i
ucieka, a ja czuję, że o czymś zapomniałem.
—
Jak ci na imię? — woła
Wank, więc wciągam powietrze nosem, bo choć wcale mnie nie
interesuje jak ona się nazywa, to chcę usłyszeć.
—
Romy! — odpowiada, a ja
zapamiętuję je od razu, choć tak właściwie wcale nie chcę. To
zbędne. Ładne imię, stare. O czym ja w ogóle myślę? Dziewczyna
znika za bramą.
—
Miło było! — Wank nie daje
za wygraną i nie może się odczepić. — Do... kiedyś!
Cofam
na wyczucie i znów nie patrzę w lusterka, raz tylko zerkając w
bok. Nic mi się nie chce. Ten dzień mnie wykończył, a mam
świadomość tego, że miałem jakieś plany na wieczór, choć w
tym momencie nie mogę sobie przypomnieć jakie. Co było nie tak z
tą panienką i dlaczego wciąż się nad tym zastanawiam? Co się ze
mną dzieje?
—
Chyba lubi się bić —
stwierdza mój przyjaciel, znów komentując jej zasiniałą twarz. —
Ładna dziewuszka.
Richard
prycha lekceważąco, a ja mierzę go wzrokiem i sam nie wiem, czy
się z nim zgadzam, czy za chwilę nie zdzielę go po czuprynie.
—
Ładna — powtarza z naciskiem
Wank i targa Richarda za ucho. — Doprawdy bardzo przyjemna.
Szarpią
się jeszcze przez chwilę, a ja skupiam uwagę na jezdni. Nie jest
upalnie, ale czuję, że cały się zgrzałem. Co do licha? Czy do
tego stopnia podziałała na mnie ta obca dziewczyna? Romy...
Dziwaczka.
—
Myślicie, że ona naprawdę
tam mieszka? — pyta Richard, gdy już prawie dojeżdżamy do celu
naszej podróży. Ma czerwone ucho i rozczochrane włosy, a Wank
siedzi z tyłu, całkowicie z siebie zadowolony.
—
To znaczy? — chcę wiedzieć,
bo nie bardzo go rozumiem, ale powoli przychodzi na mnie olśnienie.
Może...
—
Ja wiem, ja wiem! — drze się
ten palant z tyłu i pewnym jest, że nie wymyślił nic mądrego. —
Ona tam sprząta, nie ma innej możliwości!
Unoszę
wysoko brwi i już mam go wyśmiać, bo w sumie to całkiem inaczej
wyobrażałem sobie sprzątaczkę — jako starszą panią, uzbrojoną
w ścierki i butelki z płynem do szyb. Później dodaję dwa do
dwóch — przecież ona najprawdopodobniej ma dziecko! Skoro nie
mieszka w tej willi, a tylko sprząta, to na pewno jej domem jest
klasztor, w którym po raz pierwszy ją zobaczyłem. Trochę mi jej
żal — pewnie ma nieciekawe życie. Wzruszam tylko ramionami, bo
całe zainteresowanie jej osobą wyparowuje w jednej sekundzie i może
nawet wspomniałbym ją jeszcze później, ale wibrująca w kieszeni
spodni komórka przypomina mi wreszcie, jakie miałem plany na
wieczór.
—
Witaj — słyszę
uwodzicielski głos, gdy odbieram po trzecim sygnale. — Długo
kazałeś na siebie czekać.
Śmieję
się cicho i uruchamiam program kompletnego bajerowania chętnej
laski. Zależy mi tylko na jednym. Później Brigitte opowiada o
powrocie do domu po tak długim czasie, a ja próbuję ignorować
buczenie moich kolegów i udawać zainteresowanego. Nagle dziewczyna
cichnie i słyszę w słuchawce jakieś zamieszanie.
—
Przepraszam cię, możemy na
chwilę przerwać? — szczebiocze uradowanym głosem. — Właśnie
wróciła moja młodsza siostra, chcę się przywitać. Bardzo za nią tęskniłam.
***
Czołem!
Po
raz kolejny muszę przeprosić za przeciąganie terminów, ale tak
niestety wyszło. Rozdział miał być na wczoraj, a ja wymiękłam
gdzieś po północy i zwyczajnie zasnęłam. Ciężko mi się pisało
tym razem, muszę to przyznać. Męska perspektywa idzie mi opornie,
ale nie martwię się, bo zawsze tak było. Chętniej wczuwam się w
osobę mojej bohaterki, bo ma ona w sobie trochę mnie, więc łatwo
mi wyrazić jej uczucia i zmieniać je na tekst.
Akcja
będzie nabierała tempa już w najbliższych rozdziałach. Chyba
domyślacie się, że Brigitte zechce zaprosić swój nowy męski
nabytek do domu, a ten ochoczo skorzysta, i tu mam napisaną świetną
scenę, niczym z czarnej komedii ;) Zbliżają się urodziny Romy, a
więc przyjęcie i takie tam sprawy... Siostra przyjechała z
zagranicy, rodzinka się zjedzie. Będzie się działo, szczególnie,
gdy nasza R. zobaczy kogo przyprowadziła B., a nie muszę dodawać,
że akurat wtedy będzie jeden z jej „ciemnych” dni. Zachęcam
więc, żebyście zostały ze mną i dały szansę temu opowiadaniu,
bym mogła rozwinąć skrzydła.
Na
koniec chcę Wam serdecznie podziękować za komentarze, wyświetlenia
i ankietę. Jest Was więcej, niż się spodziewałam i nawet nie
wiecie jaką radość mi to sprawia! Czuję się w jakiś sposób
wartościowa :) Pozdrawiam cieplutko w ten upalny wieczór!
*ankietka na dole dla tych, co jeszcze nie głosowały
*ankietka na dole dla tych, co jeszcze nie głosowały
Aj ten Wellinger, czy on się kiedykolwiek ogarnie? Bo ja szczerze wątpię. :D
OdpowiedzUsuńAle podoba mi się w sumie taki, choć nie mogę się doczekać dalszej zabawy, a będzie jej pełno szczególnie kiedy Andi i Romy spotkają się u niej w domu :D
Nie, Wellinger jeszcze przez długi czas się nie ogarnie, a nawet zrobi się gorszy ;) Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam!
UsuńCzekałam na ten rozdział z niecierpliwością i jest zdecydowanie cudowny :). Podoba mi się, że dbasz o każdy szczegół i wszystko wygląda bardzo ładnie, chodzi mi o miniaturki zdjęć itp. plus to, że opisujesz sytuację z dwóch perspektyw sprawia, że nabierają one nowego charakteru, wcześniej nie lubiłam czytać książek/blogów, które tak działały, bo nie było tam zazwyczaj nic nowego i właśnie Ciebie wyróżnia to, że jednak jest inaczej... trochę się zaplątałam :). Nie mogę się już doczekać, aż w końcu Brigitte przyprowadzi Andreasa do domu, to będzie musiało być genialne! I szczerze Ci zazdroszczę tego jak piszesz, bo piszesz świetnie, nie masz już jakiejś książki na koncie? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci dużo weny, DzB
Miło mi czytać, że czekałaś z niecierpliwością! Te dwie perspektywy są trochę męczące, bo muszę uważać, żeby poszczególne sytuacje zgrywały się w czasie, ale myślę, że w ten sposób jest jaśniej - można zobaczyć daną scenę oczami obojga bohaterów i porównać ich zachowania. Dziękuję, że byłaś i zostawiłaś ślad. Pozdrawiam!
UsuńOczywiście rozdział bardzo fajny :) Naprawdę ciężko Ci się pisze z męskiej perspektywy? W ogóle nie widać, żeby ten rozdział w jakimś stopniu był gorszy od poprzedniego pisanego z perspektywy Romy :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy Brigitte przyprowadzi Andreasa do domu! Będzie pewnie niezła akcja, a to, że akurat wtedy Romy będzie miała "ciemne dni" sprawia, że jeszcze bardziej mnie to intryguję.
Na pewno zostanę z Tobą, gdyż to opowiadanie nieźle mnie uzależniło. Pozdrawiam cieplutko i życzę weny! ;*
PS. Wiesz, że przez Twoje blogi pokochałam Niemców? :D
Zazwyczaj nie mam większych problemów, ale tym razem coś mi nie pasowało. To chyba minie :) Wolę pisać jako Romy, bo się z nią utożsamiam i ona myśli jak ja. Akcja rzeczywiście będzie niezła i myślę, że od tego momentu opowiadanie nabierze rozpędu. Cieszę się, że polubiłaś Niemców dzięki moim blogom, bo to tak, jakbyś polubiła moich własnych bohaterów ;) Pozdrawiam!
UsuńUwielbiam to, w jaki sposób stworzyłaś postać Wellingera... aczkolwiek jest mi trochę nieswojo, gdy to czytam :) Przegięłaś go zupełnie w drugą stronę, ciekawa jestem, czy do stopnia, z którego da się jeszcze cofnąć do normalności - chociaż prolog co nieco rozjaśnia w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńWank jak zwykle komediant :D Aż przypomniało mi się, jak na ostatniej majówce koleżanki uparły się na zdjęcie, a ja miałam bardzo niewyjściową aparycję i w ostatnim momencie porwałam wielki kawał ciasta i zasłoniłam nim sobie pół twarzy - aż przylgnął do mnie pseudonim Kasia-kejkfejs :D
Oficjalnie dodaję Weltschmerz do moich ulubionych opowiadań!
Nie martw się, Romy go cofnie i nagnie do normalności, tylko będzie potrzebowała czasu, a i siebie musi naprostować ;) Nie ma to jak zasłonić się tortem! Dobra jesteś :) Dzięki za obecność i pozostawienie śladu. Pozdrawiam!
UsuńCześć, siema, lubię Wanka, jest taki supcio! Naprawdę fajnie go sobie wymyśliłaś. Wnosi do rozdziału tyle uśmiechu :D
OdpowiedzUsuńWellinga, no cóż, odrzuca od siebie myśl, że roma mogła mu się w jakiś sposób spodobać. Szczerze, to wątpię, czy mu sie spodobała (podświadomie czy też nie). To coś innego, cos czego nie umiem nazwać, coś przed czym Wellinga długo będzie się bronił.
Coś, co może przerodzi się w coś mocniejszego, trwalszego.
Oby, oby!
Nastepne rozdziały zapowiadają sie emocjonująco aww!
[freidrehen]
Siemano ;) Cieszę się, że Wank przypadł Ci do gustu, bo sama także lubię jego postać. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam :*
UsuńRozdział jak zawsze wspaniały, zadbałaś o wszystkie szczegóły i po raz kolejny na nowo mnie zaciekawiłaś. Andreas, ach Andreas. Coś dziwnie się zachowuje, i widać, że jest ciekawski w stosunku do Romy, choć jej tego nie okazuje. Zresztą nie on jeden. Uwielbiam jak oni sobie dokuczają ;) . Także z niecierpliwością czekałam na ten rozdział, i tak samo czekam na kolejny. Zapowiada się niezły kocioł w tej historii co jeszcze bardziej podsyca moją niecierpliwość.
OdpowiedzUsuńWiesz, że przeczytam wszystko co napiszesz, bo piszesz świetnie. Więc czekam na kolejny, życzę duuużo weny. Pozdrawiam ;*
Lucy
Dzięki za obecność i komentarz, Lucy :*
UsuńAndreas nie zna sam siebie, wydaje mu się, że w życiu ważna jest tylko kariera i zabawa, ale los sprowadzi go na ziemię :) Nie brakuje takich facetów w codziennym życiu, coś o tym wiem. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze nie raz Cię zaciekawić. Pozdrawiam!
No cóż nie będę wyjątkiem i nie napiszę nic nowego niż inni..
OdpowiedzUsuńOtóż czytałam zimowe odcienie a teraz czytam weltschmerz i jestem zachwycona. Zapowiada się tak jak już sama pisałaś na początku jeszcze lepsze ba! może nawet najlepsze opowiadanie. Choć musze przyznać, że cięzko będzie je przebić, ale coraz to nowymi rozdziałami i prologiem udowadniasz,że jednak się tak stanie, czego oczywiście Tobie i sobie życzę. Wierzę, że tak jak według Twoich zapewnień to opowiadanie będzie jeszcze bardziej poruszające i intrygujące niczym osoba Romy dla Andiego :D
Trzymam kciuki za Ciebie bo chcę i życzę sobie czytać takie opowiadania jak zimowe odcienie i weltschmerz. Jesteś rewelacyjna po prostu brak słów!
Wiedz, że będę z Tobą do końca i czekam na nowe rozdziały. Wiem, że piszesz je wtedy gdy tylko masz czas i oczywiście inwencję twórczą (której Ci życzę) bo widać, że chęci mimo Twoich zapewnień, że jesteś leniem to w ogóle Ci nie wierzę ;p
Będąc na studiach (no dobra teraz akurat może i nie, ale masz przecież i inne zajęcia) nie każdy dawałby radę z taką częstotliwością dodawać rozdziały. Upatruję w tym dwie przyczyny : otóż baaaaardzo lubisz pisać, co widać (w dodatku o lubianej tematyce ^^), że wcale Cię nie męczy a po drugie musisz się dobrze uczyć skoro masz czas dodawać tak często rozdziały. :P
No także będę już kończyć, bo się za bardzo rozpisałam a to do mnie niepodobne.
Jestem Twoją stałą czytelniczką, więc masz dla kogo pisać :)
Pozdrawiam :*
odezwę się po epilogu :D
Dziękuję pięknie za komentarz :) Kolejna osoba, która czyta moje następne opowiadanie — nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to tak, będzie to moje najlepsze opowiadanie spośród dotychczasowych. Wszystko przychodzi z czasem :) Jestem wdzięczna za miłe słowa. Pozdrawiam!
UsuńSalut!
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię, Skarbie przeprosić. Miałam skomentować Twoje rozdziały już gdzieś w połowie Odcieni i zabieram się do tego dopiero teraz. Kajam się na kolanach normalnie i, choć usypiam już na siedząco, postaram się naskrobać choć parę słów, by pokazać, że jestem.
Kreacja Wellingera mnie zabija. Wielowymiarowość tego bohatera zdaje się być czymś niemalże...no nie wiem, słowa mi po prostu zabrakło z przemęczenia.. trudnym? Dobra, może być. W każdym bądź razie, by stworzyć takiego chłopaka, trzeba mieć ogromny talent pisarski - Ty go masz, Złotko, co w sumie udowodniłaś nam już nie raz i nie dziesięć.
Z kolei Romy... ubóstwiam dziewczynę. Po prostu ubóstwiam, jestem jej ogromną zwolenniczką (źle zabrzmiało!), no mniejsza. Jej ciężkie dzieciństwo, złe relacje rodzinne, ogromne treningi wysiłkowe... te wszelakie składniki złożyły się w jedną, bardzo logiczną i spójną całość - skrzywdzoną przez los i bliskich ludzi bohaterkę, która została stworzona po to, by wywoływać w potencjalnych czytelnikach... współczucie, żałość.... niemoc? Coś w tym rodzaju.
Kocham bezbłędny styl, którym się posługujesz. Kocham te wszystkie opisy, niektóre śmieszne, a niektóre zatrważające dialogi. Kocham całokształt.
I spokojnie jeśli chodzi o tą męską narrację, powiem Ci, że u mnie sytuacja ma się kompletnie odwrotnie, co może wydawać się nieco dziwne.
Dobra, dziś już kończę, choć nie zawarłam w tym komentarzu nawet jednej dziesiątej tego, co chciałam, bo rzęsy to niedługo mi się do policzków będą przyklejać. Naprawdę.
Buziaki, Kotku! :*
Salut! ;)
UsuńNic nie szkodzi. Oczywiście jestem łasa na komentarze, jak każda blogerka, bo to normalne, ale nie naciskam na nikogo. Widzę wyświetlenia poszczególnych postów, więc komentarz to jedynie miły dodatek z Waszej strony. Cieszę się, że jednak postanowiłaś się tu zameldować i polubiłaś bohaterów — na tym mi bardzo zależy. Dziękuję za miłe słowa, którymi sprawiłaś mi wielką przyjemność. Pozdrawiam i mam nadzieję, że jednak się wyspałaś ;)
Mamciu kolejny super rodzial! Jestes niesamowita! Czekam z niecierpliwością na kolejny rodzial! :*
OdpowiedzUsuńDzięki za obecność i ślad :) Pozdrawiam!
UsuńJak ja uwielbiam Twoich Niemców i Twoje opowiadania, to brak słów ;) Życzę weny i czekam na nowy rozdział :) :*
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo z tego powodu! Dzięki, że wpadłaś.Pozdrawiam :*
UsuńPięknie, cudownie, wspaniale i to by było na tyle :)
OdpowiedzUsuńSzalony Wellinger wyrywa laski, świadomy swojego wewnętrznego piękna? :) Cudo <3
Trochę szkoda mi Romy, biedna dziewczyna, doświadczona przez los, ale mam nadzieję, że wkrótce jej smutne życie nabierze kolorów, zresztą Andreas również czuje do niej coś innego, czego nie czuł jeszcze do żadnej dziewczyny- tak mi się wydaje.
Wank jak zwykle w świetnej formie, ja nie wiem co on bierze, ale wiem że na pewno w dużych ilościach :)
A swoją drogą, ciekawe, czy w prawdziwym życiu jest również taki zabawny? :)
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, bo sądząc po twojej zapowiedzi BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!.
Kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału? - tak z ciekawości :)
P.S Piszesz świetnie, ja chcę już twoją książkę!!!
Pozdrawiam i życzę weny :)
Kolejny rozdział powinien pojawić się szybko, o ile czas mi pozwoli. Zaczęłam już pisać początek, bo scenę końcową, czyli urodzin Romy mam już spisaną :) Fajnie, że podoba Ci się taki Wellinger, bo osobiście już go nie lubię ;) Romy jest doświadczona przez los, ale nie poddaje się, a to najważniejsze. Wank w realu wygląda mi właśnie na takiego kawalarza i rozbójnika i takim go tu będę tworzyć, bo w każdym opowiadaniu powinien występować taki pozytywny bohater. Dzięki za obecność i komentarz. Pozdrawiam :*
Usuń" - Naczytałeś się tych babskich książek o kajdankach i pejczach?" - jest to zdecydowanie najlepszy tekst Wanka. :) On jest rewelacyjny i zaczyna wyrastać na moją ulubioną postać. :D
OdpowiedzUsuńOj, Andreas to Andreas. Tutaj nic dodać, nic ująć. Już nie mogę się doczekać tego przyjęcia.
A tak w ogóle to czekam na jakiś ciekawy wątek z Rysiem. :3
Powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam. :* // Kat.
Chodziło oczywiście o Pięćdziesiąt twarzy Greya ;) Kolejna osoba, która polubiła mojego Wanka, yessss! Rysiu nie będzie tu bezbarwnym bohaterem, mam dla niego pewien klasztorny wątek. Pozdrawiam cieplutko :*
Usuń"50 twarzy Greya" - no tak, mogłam się domyśleć. :)
UsuńKlasztorny wątek? Hmm.. Czyżby Rysiu coś ten tego z jakąś zakonnicą? Haha xdd
Więc czekam z niecierpliwością na ten "klasztorny wątek". :D // Kat.
Takie małe zboczenie ;) Zakonnica to może zbyt duże słowo. Zobaczysz :)
UsuńTo ja zacznę może od tego...Wank jest moim mistrzem! <3 :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam go i Ciebie- kreujesz go na takiego wariata i to mi się bardzo podoba :D Tekst o kajdankach i pejczach totalnie mnie rozwalił. Siłą woli powstrzymywałam się, żeby nie parsknąć śmiechem na cały dom, a było to dość trudne :D
Naprawdę, jak on coś powie to klękajcie narody ^^
Andi też nie lepszy ze swoim tekstem o nogach Brigitte. Tylko jedno mu w głowie i już się nie może doczekać, kiedy ją znów ujrzy i wypróbuje swoje bajery. Jednak to zniecierpliwienie tak jakby, niespodziewanie przerwało pojawienie się Romy. Wellinger może i nie chciał by tak się stało, ale dziewczyna go zaintrygowała. Bez powodu nie proponowałby jej podwózki. Zresztą, świadczą o tym również jego myśli i domysły na temat jej samej, jej życia, osobowości...Dręczy go to, bo nie jest przyzwyczajony do tego, że nie potrafi jej rozgryźć. Zawsze szło mu świetnie, a teraz natrafił na przeszkodę.
Jakże błędne są ich domysły. Gdyby tylko wiedzieli, że Romy rzeczywiście tam mieszka, a nie sprząta...Gdyby zdawali sobie sprawę z koszmaru, który przeżywa. Na pewno zmieniłoby to ich punkt widzenia.
Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji- totalnie mnie zaciekawiłaś. Spotkanie Andiego i Romy w jej rodzinnym domu, urodziny- będzie się działo, tego jestem pewna :D
Czekam z niecierpliwością na piątkę.
Całusy ;*
Moim też ;) Będzie się jeszcze rozkręcał do spółki z Richardem. Andreas niewiele w życiu widział i jego horyzonty ograniczają się do zarywania dziewczyn, no cóż. Każdy musi mieć czas, by dojrzeć. Dziękuję za obecność i komentarz. Pozdrawiam :*
UsuńWarto było czekać na kolejny rozdział, bo jest naprawdę świetny :) Uwielbiam sposób w jaki wszystko opisujesz, dialogi bohaterów są po prostu cudowne. Podziwiam Cię, bo doskonale potrafisz przelać swoje myśli na papier (w tym przypadku na stronę w programie tekstowym), tak by zainteresować i zaintrygować czytelnika. Czyta się z prawdziwą przyjemnością. :)
OdpowiedzUsuńKażda kolejna wypowiedź Wanka sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Kreujesz go na mega pozytywnego bohatera. Co do Wellingera, to też nie zawodzi. Jestem ciekawa, jak zareaguje gdy już się dowie, że Romy jest siostrą jego boskiej Brigitte.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie,
K. ;)
Cieszę się, że moja pisanina przypadła Ci do gustu :) Wank wyrasta tu na Waszego faworyta i niezmiernie mnie to cieszy. Andi będzie odrobinę zagubiony i nie od razu załapie co się wokół niego będzie działo ;) Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
UsuńUwielbiam to opowiadanie :D nie będę się za długo rozpisywać, bo rozdział czytałam rano a chyba nie wybaczyłabym sobie gdybym nie skomentowała (chyba komentuje tylko Twoje opowiadania, sukces!:D)
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam, kiedy akcja rozwijała się powoli i w książkach czasami przewijałam po kilka stron bo było tak nudno, ale tutaj nie opuściłam ani jednego zdania, chociaż oczy mi się zamykały (bo czytam to po nocach haha) i "zmuszały" do zapadnięcia w sen do trwałam do końca rozdziałów. I co by tu jeszcze... Chyba tylko tyle, że życzę weny i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział ;) Pozdrawiam!
Cieszy mnie Twoja obecność tutaj i to, że opowiadanie Ci się podoba :) Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
UsuńPo przeczytaniu tego rozdziału nasuwa mi się tylko jedna rzecz. Andy się zakochał :D i to po uszy. Ale fajnie, fajnie. Rozbawił mnie Wank z tym "Siemano", bo aż se to wyobraziłam jak to śmiesznie musiało wyglądać. Widzę, że w opowiadaniu są znowu ci sami Niemcy : Freitag, Wank i Wellinger. Ale to dobrze bo ich akurat lubie :) brakuje mi tylko Geigera, ale to jest już twój wybór. Czekam na to co będzie dalej i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńOlcia
Oj, to jeszcze nie zakochanie, to tylko wewnętrzny niepokój :) Trójca jest ta sama, bo ich właśnie lubię razem, brakuje tylko Sevcia, któremu tym razem postanowiłam dać spokój, co nie znaczy, że w późniejszych scenach nie pojawi się jako postać drugoplanowa :) Geiger nie jest mi tak bliski jak oni. Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam :*
UsuńWreszcie jestem i ja z nadrobionymi zaległościami :) To że jestem wielką fanką Twojej twórczości to wiesz i powtarzać się nie muszę :P Akcja się rozkręca, robi się bardzo bardzo ciekawie nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ci faceci...tylko pannę zobaczą i już z mózgu papka, Andi Andi Andi, co z tego chłopaka wyrosło. Miło z jego strony że ją podwiózł ale za myśli to mu przywalić w łeb porządną dechą to za mało. Jestem w takim okresie że hejtuję wszystkich facetów bez wyjątku więc aprobaty mojej może się nie spodziewać.Chwała Ci za to że się męczysz i dajesz drugą perspektywę, moim zdaniem jest to ciekawsze niż tylko z punktu widzenia jednej osoby, albo narratora wszechwiedzącego :) Cóż to dużo mówić, Niemcy jak zwykle w formie i oby tak zostało :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie, bo wreszcie wróciłam :*
Jest i moja ulubiona pani fotograf ;) Cieszę się, że chwalisz drugą perspektywę i moje męki nad męskim punktem widzenia. Jakoś daję radę, a czasami nawet sprawia mi to frajdę. Niemcy są w formie i tak pozostanie. Dzięki wielkie, że przeczytałaś i zostawiłaś opinię. U Ciebie już byłam, pocieszyłam oko i czekam na więcej. Pozdrawiam równie cieplutko :*
Usuńuwielbiam twoje opowiadania :) masz niesamowity talent i uwielbiam czytać wszystko co piszesz :) rozdział oczywiście świetny jak każdy w twoim wykonaniu :) czekam na kolejny ;* pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z tego powodu! :) Będę się starała pisać coraz lepiej, skoro coraz więcej osób lubi to czytać. Dziękuję pięknie za obecność i komentarz. Pozdrawiam :*
UsuńBrak mi słów... Uwielbiam sposób w jaki piszesz, każdy blog jest coraz lepszy. A ten zapowiada się naprawdę cudownie. Przepraszam za tak krótki komentarz w porównaniu z tymi wyżej, ale nie potrafię nic więcej napisać niż to że jestem pod wielkim wrażeniem twoimi opowiadaniami :)
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci pieknie za Twoj komentarz, ktory jest wart tyle samo, co i pozostale :) Pisze z telefonu, wiec brakuje polskich znakow. Pozdrawiam cieplo :*
Usuń