***
***
Romy
***
Nie
boję się już krytyki innych. Sama potrafię zranić się
najbardziej dotkliwie, czasem tylko myślami, dlatego też zachowanie
tamtego chłopaka nie sprawiło mi większej przykrości. Wiem, że
nie jestem tym typem dziewczyny, w której można zakochać się od
pierwszego wejrzenia. Albo zakochać się w ogóle... Puściłabym
cały incydent w zapomnienie, ale nie mogę! Twarz blondyna raz po
raz wraca mi przed oczy, całkowicie nieproszona. Nie chcę jej tam!
Potrząsam głową i skupiam się na bezpiecznym przejściu przez
jezdnię — opuściłam klasztor, oddawszy beczącą Inge w ramiona
zdezorientowanej zakonnicy. Nie byłam w stanie spędzić tam ani
minuty dłużej, ten dzień był stanowczo zbyt nerwowy, więc
potrzebuję snu oraz lekarstw, i to natychmiast. Jest jeszcze coś,
co skuteczniej wyprowadziło mnie z równowagi, niż nieuprzejmy
chłopak — moja siostra dzwoniła już pięć razy, a to może
oznaczać tylko jedno... Wróciła.
Wymknęłam
się niepostrzeżenie, bardzo uważając, by przypadkiem nie natknąć
się znów na jakiegoś nawiedzonego sportowca, albo kogoś z ekipy
telewizyjnej. Co prawda była ona skromna — jedynie dziennikarka i
facet z kamerą, jednak mój wygląd mógłby ich zainteresować.
Wyglądam przecież jak ofiara przemocy domowej z tą fioletową
śliwką pod okiem! Odetchnęłam dopiero, gdy zamknęła się za mną
furtka i mogłam zostawić za sobą klasztor, który zazwyczaj jest
moim schronieniem. Torba ciąży mi niesamowicie, ale idę co sił,
by jak najszybciej dotrzeć do domu. Czy Brigitte skończyła już
kurs i wróciła do domu, nic nikomu nie mówiąc? To do niej
niepodobne — zazwyczaj wszem wobec ogłasza daty przyjazdu z
dokładnością do godziny. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
A może to ja nie byłam wtajemniczona w jej plany... Nie zdziwiłabym
się, matka doskonale wyszkoliła ją, jeśli chodzi o zachowywanie
wobec mnie dystansu. Jesteśmy rodzonymi siostrami, ale prawda jest
taka, że prawie się nie znamy. Dzieciństwo spędzałyśmy osobno —
ja w domu, pod czujnym okiem i ciężką dłonią matki, ona zaś w
rozjazdach po całym kontynencie, sama, jeśli nie liczyć
zmienianych raz za razem trenerów. Uprawiamy łyżwiarstwo od kiedy
tylko nauczyłyśmy się chodzić, choć nie dla mnie były
prestiżowe zagraniczne szkoły. Rodzice mieli już swój ideał, bo
Brigitte od dziecka wróżono wielką karierę.
W
moim przypadku nie było tak łatwo — byłam oporna na trenerów,
wiedzę i przede wszystkim leniwa. Nienawidziłam łyżew, wczesnego
wstawania, a najbardziej krzyku matki, która z trybun nakazywała mi
podnosić się natychmiast, gdy tylko upadłam. Często się
przewracałam. Krzyczeli na mnie trenerzy, krzyczała i ona,
zagłuszając głos w mojej głowie, który również krzyczał, ale
wzywając pomocy... Byłam dość pulchnym dzieckiem, jak to mówią
— słodkim pączuszkiem. Do tej pory, oglądając stare zdjęcia,
nie mogę patrzeć na siebie z tamtych lat. Te okrągłe policzki,
rumiane jak dojrzałe jabłka... Dobrze, że matka nie pozwoliła mi
wyrosnąć na równie krągłą nastolatkę. Hamowała mój apetyt na
wszelkie możliwe sposoby, aż doszłam do perfekcji w odmawianiu
sobie wszystkiego, co dobre — chciałam być taka, jak moja
szczupła z natury siostra.
Brigitte
od zawsze traktowała mnie na tyle dobrze, na ile tylko można
traktować młodszą siostrę, z którą nie ma się zbyt wiele
wspólnego — była uprzejma. Odwdzięczałam się tym samym, jeśli
miałam dobry dzień. W naszym domu panuje niepisane prawo, by
odpuszczać mi, gdy mam "ciemne" dni oraz mojej matce,
kiedy jest na kacu, czyli w obu przypadkach bardzo często.
Pierwsze
oznaki mojej choroby nie były jakoś specjalnie niepokojące —
pewnej nocy zbudziłam się we własnym łóżku, okropnie
przerażona. Była trzecia nad ranem, a moje serce biło tak szybko,
jak jeszcze nigdy wcześniej. Kończyny drętwiały, ciało zalewał
zimny pot. Bałam się czegoś, choć nie wiedziałam czego. To
okropne uczucie — czujesz, że stanie ci się coś złego, nagle...
zaraz! Nie można się uspokoić i myśleć racjonalnie. Nie
odważyłam się jednak nikomu o tym powiedzieć i od tamtej nocy
męczyłam się w ten sposób co jakiś czas. Później było już
tylko gorzej... Przerażało mnie wszystko, nawet zwykłe wyjście z
domu. Nie mogłam trenować, nie miałam siły, ani motywacji. Gasłam
w oka mgnieniu. To postępowało, a kumulacja nastąpiła, gdy
któregoś ranka po nieprzespanej nocy po prostu nie podniosłam się
z łóżka, wstrząsana niepohamowanym strachem i płaczem.
Dowiedzieli się wszyscy, nawet Brigitte. Patrzyli na mnie jak na
wariatkę... Pobyt w szpitalu wypchnęłam ze swojej pamięci i widzę
go jedynie w szarych barwach niewyraźnego wspomnienia. Było
okropnie, ale pokonałam pierwsze uderzenie choroby — tak
powiedział lekarz. Muszę z nią żyć, choć wiem, że ona tylko
czeka, by znów zaatakować. Jestem niestabilna... zmienna,
humorzasta. Ktoś mógłby powiedzieć, że to kaprysy panienki z
dobrego domu, ale to nieprawda. Oddałabym wszystkie pieniądze za
to, by wreszcie poczuć się normalnie, jak inni. Chciałabym odciąć
się od tych strachów, zostawić za sobą przeszłość i znaleźć
wreszcie kogoś, kto by mnie zrozumiał. Przyjaciela.
Pocę
się. Popołudnie jest przyjemnie ciepłe, a ja czuję strużki wody
ściekające mi po karku. To nerwy. To tylko nerwy. Usiłuję się
uspokoić. Muszę! Oddycham głęboko, skupiając wzrok na mijanym
właśnie żywopłocie. Jest intensywnie zielony, szmaragdowy i
trochę wyschnięty. Słyszę odgłosy ruchu ulicznego i szczekanie
psa, dobiegające od strony dużego osiedla mieszkaniowego.
Nieświadomie liczę kroki i oczywiście stawiam stopy tak, by nie
trafiać w przerwy między płytami chodnikowymi. To jest silniejsze
ode mnie — gdybym się pomyliła, musiałabym się cofnąć i
powtórzyć ruch, inaczej poczucie winy nie dałoby mi wytchnienia.
Coś
nie daje mi spokoju, wierci w brzuchu głęboką, czarną dziurę i
sprawia, że moje serce dziko kołacze. Nienawidzę tego stanu. Wiem
jak to opanować, ale go nienawidzę! Chcę uciekać, choć nie wiem
przed kim i dokąd. Wzrok mi się wyostrza, oddech jest szybszy i
niepokojąco płytki. Nie duszę się, dobrze o tym wiem, a mimo to
mam wrażenie, że wokół jest parno, że brakuje powietrza.
Muszę
przystanąć. Biorę trzy głębokie, nieco spazmatyczne wdechy, a
przy tym udaję, że poprawiam jedynie pasek torby na ramieniu.
Jestem żałosna. Mijająca mnie kobieta przez przypadek ociera się
o mnie łokciem. Wzdrygam się i prawie wrzeszczę. Odwraca się i
patrzy z politowaniem. Pewnie myśli, że jestem wariatką. Nie,
złociutka, to jest właśnie jeden z moich ataków paniki, do
których przywykłąm. Muszę się ogarnąć, bo inaczej nie dotrę
do domu o własnych siłach. Nie mogę pozwolić nerwom, by wzięły
górę. To złe przeczucie, to tylko moja własna fanaberia, wymysł
przemęczonego umysłu. Spuszczam wzrok. Muszę się przemóc.
Muszę!
Stoję
tu, tak po prostu zagubiona w swojej własnej głowie... Nie wiem,
jak mam zrobić kolejny krok, jak się opanować. Ludzie mijają mnie
bez reakcji, a ja za każdym razem wzdrygam się, gdy czuję koło
siebie ich ruch, ciepło bijące od rozgrzanych ciał. Chciałabym
być teraz sama, w zaciszu swojego pokoju, gdzie mogę skryć się
przed całym światem, bezpieczna dzięki drzwiom zamkniętym na
klucz. Nie mam po kogo zadzwonić, nie mam znikąd pomocy. Może,
gdybym zawiadomiła Eryka... ale nie chcę, żeby oglądał mnie w
takim stanie po raz kolejny.
Co
się dzieje w moim umyśle? Wszystko! Tam się mieści cały
wszechświat w jednej sekundzie, w jednym myśli mgnieniu... aż
nagle wszystko zwalnia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
— napięcie opada, spływa po mnie zimną falą, przynosząc
uczucie przyjemnego mrowienia. Mogę odetchnąć głęboko,
prawdziwie głęboko. I uśmiecham się, bo wiem, że już po
wszystkim. Będzie dobrze. Musi być.
Poprawiam
torbę, której pasek wciska mi się w skórę tuż przy obojczyku, a
później ocieram kropelki potu z górnej wargi. Wciąż nie mogę
nacieszyć się możliwością normalnego oddychania. To wspaniałe
uczucie, niepowtarzalne. Jakbym w jednej sekundzie zgubiła gdzieś
ciężki kamień, zalegający wcześniej w brzuchu. Przygładzam też
włosy i ruszam przed siebie, jednak udaje mi się zrobić jedynie
kilka kroków, gdy słyszę za sobą nieznany głos.
—
Ej! Wskakuj!
Nie
odwracam się, bo równie dobrze może mi się tylko wydawać, że
ktoś mnie woła, choć coś podpowiada mi, że to właśnie o mnie
chodzi. Idę dalej, w dziwnym oczekiwaniu, ale towarzyszy mi jedynie
warkot jadącego za mną samochodu. Wlecze się, słyszę to
doskonale. Nagle ktoś trąbi, więc odwracam się odruchowo —
kanarkowożółte auto wymija mniejsze, czerwone. Właśnie ono,
kabriolet koloru świeżej krwi, jedzie za mną, tuż przy chodniku,
a widok kierującego nim osobnika prawie pozbawia mnie przytomności.
Jego pasażer wystawia długą rękę i celuje niecenzuralnym gestem
w stronę znikającego w głębi ulicy żółtego samochodu, który
ich wyprzedził. Ja mrugam tylko, niepewna. Jestem całkowicie
zdezorientowana tym, co się właśnie dzieje — dlaczego po prostu
mnie nie wyminęli i nie pojechali dalej? Czego może chcieć ten
blondyn, który tak szybko uciekał na mój widok, że prawie wyłamał
drzwi klasztornego pokoju?
Widzę
jak ten ciemnowłosy gość od fucka z tylnego siedzenia
nachyla się w jego stronę i szepcze mu coś do ucha. Obaj patrzą
na mnie, właśnie na mnie, tak samo i ich towarzysz, który z bardzo
bliska lustruje mnie intensywnie ciekawskim wzrokiem. Nie mam nawet
czasu pomyśleć, jak idiotyczna jest ta sytuacja i jak bardzo
pożałuję, jeśli wsiądę.
Wiem,
że powinnam uciekać, bo ten kierowca nie jest mi obojętny.
Poczułam coś dziwnego, widząc go wcześniej w drzwiach, ale teraz
to uczucie jest o wiele silniejsze i mogę jedynie wpatrywać się z
daleka w jego twarz, po raz drugi tego dnia całkowicie bezsilna
wobec własnej głowy. Nie czuję się bezpiecznie. Jego obecność
wytrąca mnie z równowagi, jeśli można tak powiedzieć. Nogi niosą
mnie same, choć są słabe i drżące. Wsiadam, a on patrzy na mnie
w taki sposób, tymi jasnymi oczami i mam ochotę krzyczeć na
niego, bo nie powinien. Nie zna mnie! Nie wolno patrzeć tak na obcą
dziewczynę. Ale on nie spuszcza wzroku i spogląda. Spogląda, jakby
wisiała nad nami jakaś odległa katastrofa...
—
Siemano — słyszę lekki ton
zainteresowania w głosie chudego bruneta, który odzywa się do mnie
od razu, gdy tylko udaje mi się wpakować na siedzenie obok niego i
zamknąć drzwi.
Uśmiecham
się nieśmiało, walcząc z szalejącymi włosami, gdy samochód
nabiera prędkości. Próbuję założyć grzywkę za ucho, jednak
nic to nie daje i znów mam ją na twarzy, końcówki przesłaniają
mi widok. Wsuwam w nie palce i wtedy właśnie łapię spojrzenie
blondyna w lusterku wstecznym. Natychmiast odwracam wzrok, a samochód
podskakuje na jakiejś nierówności. Brunet siedzący z przodu
parska śmiechem, a kierowca chrząka głośno. Nie wiem co zrobić z
rękami. Siedzący obok koleś wciąż usilnie się na mnie gapi,
jego pokerowy wyraz twarzy sprawia, że znów zaczynam pocić się z
nerwów. Ocenia mnie? Ciekawe co myśli... Nie mogę wyglądać
lepiej, niż na co dzień, czyli raczej kiepsko. Jeszcze ten fiolet
pod bolącym okiem... Chcę wysiąść, i to natychmiast. To już
moja ulica, moja brama. Próbuję wydobyć z siebie głos, ale robię
to zbyt cicho i zbyt pózno.
—
Mówiłaś coś? — pyta
brunet siedzący z przodu, wciąż się śmiejąc.
—
Tutaj mieszkam — chrypię
lekko, akurat wtedy, gdy z wielką prędkością mijamy zamkniętą
na cztery spusty, mosiężną bramę. Rozlega się pisk opon, a nikła
zawartość żołądka podjeżdża mi do gardła. Cofamy się lekko,
a później zawracamy. W powietrze wzbija się kurz, gdy wreszcie
jesteśmy we właściwym miejscu.
—
Nie biedujecie — słyszę
zaskoczony i przepełniony ironią głos mojego towarzysza z tylnego
siedzenia. Ten z przodu wciąż się śmieje, a kierowca wpatruje się
w czarną, kutą bramę, ale nie mogę widzieć jego twarzy, jedynie
tył głowy i zarys ramienia, a także opalone ręce oparte na
kierownicy. Wysiadam pośpiesznie.
—
Dziękuję za podwózkę. —
Tylko tyle udaje mi się powiedzieć, bo blondyn patrzy teraz prosto
na mnie, a ja tracę głos. Już nie wygląda, jakby się brzydził
moim widokiem. Jest... zainteresowany? Zaintrygowany? Nasz kontakt
wzrokowy trwa stanowczo zbyt długo i jednak to on odwraca wzrok
pierwszy, a ja natychmiast się peszę. Podnoszę torbę i szybko
uciekam w stronę bramy. Moja twarz płonie. Czuję napięcie w całym
ciele, ale nie jest ono złe — powiedziałabym nawet, że
przyjemne. Jakbym na coś czekała... Wciąż słyszę pomruk
samochodu. Dlaczego nie odjeżdżają?
—
Jak ci na imię? — woła za
mną ten, który siedział obok.
Nie
mogę się do nich odwrócić. Prawie potykam się o własne nogi.
Chcą wiedzieć, jak się nazywam... Nigdy wcześniej żaden chłopak
mnie o to nie pytał, tak zwyczajnie, z zainteresowaniem. To takie
dziwne!
—
Romy — odkrzykuję na tyle
głośno, by mieć pewność, że usłyszeli i wsuwam się w małą
przestrzeń między kamiennym słupem, a rozsuwającym się skrzydłem
bramy.
—
Miło było! — wrzeszczy
jeszcze. — Do... kiedyś!
Bardzo
się hamuję, ale nie mogę poradzić zupełnie nic na szeroki
uśmiech, który rozciąga moją spłonioną twarz. Po chwili
szczerzę się już tak, jak nie robiłam tego od wielu, wielu lat.
Oglądam się przez ramię, ale między prętami widzę jedynie
opadające ziarenka kurzu i niewyraźne ślady opon na podjeździe.
Co się właśnie wydarzyło?
***
Cześć!
Nie
kazałam długo czekać na nowy rozdział, a to za sprawą pewnej
dobrej duszyczki, która uświadomiła mi, że ktoś jednak tych
moich wypocin oczekuje ;) Wiem, że akcja toczy się powoli i tak
naprawdę wciąż nic nie wiadomo, ale tak być musi. Jeszcze dwa
rozdziały do przodu i wtedy się zacznie! Wellinger pokaże na co go
stać, a Romy odkryje nieznane pokłady morderczych odruchów,
których posiadania nie była świadoma. Fabuła jest nieźle
pokręcona, przekonacie się same i być może wtedy wynagrodzę
jakoś niezapowiedzianą zmianę obsady, no i zastój u Grzesia
Chciałabym
podziękować za wszystkie wyświetlenia, których jest sporo i
komentarze. Wiecie jak mnie uszczęśliwić. Przepraszam też za
błędy, jestem amatorką. Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję,
że ten kolejny wakacyjny tydzień upływa Wam w miłej atmosferze :)
Do
napisania!
*ankietka na dole prosi o klikanie
*w tym opowiadaniu nikt nie popełni samobójstwa
*ankietka na dole prosi o klikanie
*w tym opowiadaniu nikt nie popełni samobójstwa
Nie spodziewałam sie, że tak szybko dodasz kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie ciekawi mnie dlaczego Wellinger z Wankiem i Richardem zdecydowali się podwieźć Romy? Czyżby ją śledzili? Jeżeli dalej fabuła będzie pokręcona, to zapowiada sie ciekawie.
Pozdrawiam :)
Lucy
Dzięki, że zostawiłaś po sobie ślad. W kolejnym rozdziale będzie wszystko opisane z perspektywy Wellingera, ale wiedz, że to było prawie spontaniczne działanie z jego strony ;) Pozdrawiam!
UsuńJakby każda amatorka tak pisała, no ta świecie byłyby same ciekawe opowiadania. ;p
OdpowiedzUsuńFakt, fabuła wydaje się nieco pokręcona, ale kurcze, to się czyta świetnie. Nie mogę się doczekać tego co wymyśliłaś dalej. :D Ciekawi mnie zwłaszcza jak bardzo pokręcone będą losy Wellingera i Romy. Wiem jedno, nudno nie będzie. :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz :) Wyznaję regułę, która nakazuje mi plątać w fabule ile wlezie, dlatego też tutaj nie będzie mowy o nudzie. Mam nadzieję kilka razy Was zaskoczyć, o ile tylko zechcecie czytać. Pozdrawiam :)
UsuńAle super szybko dodalaś rozdział! Kolejny niesamowity az nie moge sie doczekać co bedzie dalej :D ahh. Pozdrawiam ciepło :*
OdpowiedzUsuńWena mi sprzyja i czas :) Dzięki za komentarz. Również pozdrawiam :*
UsuńMi osobiście zmiana obsady bardzo pasuje, bo ciężko byłoby mi czytać o Maćku.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to bardzo mi się spodobał.
Widać, że Romy nie miała ani nadal nie ma łatwego życia. Może za sprawą nowych znajomych w jej przyszłości coś się zmieni...
Pozdrawiam i życzę weny :)
Zapraszam także na:
http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz i za link :) Mnie było ciężko o nim pisać, więc zmieniłam obsadę i chyba nie żałuję. Pozdrawiam!
UsuńNie piszesz jak amatorka a jak profesjonalistka. Ciekawi mnie jak to będzie dalej. Dobrze że nikt sie nie zabije. Romy wydaje sie taką na prawdę fajną dziewczyną. Ten brunet co siedział obok niej to był Wank czy Freitag. Bo mi sie wydaje że Rysiek. Pozdrawiam i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńProfesjonalistka nie beczy i nie obraża się na komputer za każdym razem, gdy pisanie nie wychodzi :P Tym razem postanowiłam zachować przy życiu i Wellingera, i główną bohaterkę. Brunetem na tylnym siedzeniu był Wank, Rysiu siedział z przodu. Żaden z nich jednak nie zapała uczuciem do Romy, choć dla Richarda przyszykowałam fajny wątek. Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! :)
UsuńAj widzę, że Romy zaintrygowała Wellingera... Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń ^^
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że nikt na szczęście nie popełni samobójstwa, jak w ostatnim opowiadaniu, bo bym tego chyba nie przeżyła! XD
LiveLoveLaugh
Wyczerpałam limit samobójstw w opowiadaniach ;) Tak, można tak powiedzieć, że go zaintrygowała. Zobaczymy co z tego wyniknie, choć mogę zdradzić, że to nie będzie wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Dzięki za zostawienie po sobie miłego śladu! :)
UsuńKolejne bardzo dobre opowiadanie Twojego autorstwa, gratulacje! Jestem bardzo ciekawa, co tam Andi nawywija znowu. :D a jesli chodzi o LGP, to ja rowniez jestem bardzo podekscytowana i wrecz nie moge sie juz doczekac konkursow. :) trzymaj sie, duzo weny zycze. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że kolejne opowiadanie przypadło do gustu :) Andi będzie tu specem od wywijania i komplikowania życia sobie oraz innym. Eh, ta ekscytacja! Skoki to piękna dyscyplina i aż dreszcze przechodzą ze świadomości, że to już niedługo będę widzieć je na żywo :) Pozdrawiam i dziękuję za wenę, przyda się.
UsuńŚwietne opowiadanie ;) Akurat dzisiaj myślałam o tym opowiadaniu i zastanawiałam się kiedy pojawi sie coś nowego;) spotkała mnie miła niespodzianka. Jestem ciekawa co już wymliła ta "święta trójca" z Wellingerem na czele;P. Mi się bardzo podoba, że zmieniłaś bohaterów. Jakoś dziwnie by mi się czytało to o Kocie i innych. A w ogóle to uwielbiam opowiadania o Niemcach. Czytałam twoje inne opowiadania i jestem zaskoczona talentam jaki posiadasz w pisaniu.:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że nie bedziemy długo czekać na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję! :) Jesteś jedną z nielicznych osób, które są zadowolone ze zmiany bohaterów. Cieszę się. Postaram się o nowy rozdział najszybciej jak się da i dopuszczę do głosu naszych kochanych Niemców ;) Pozdrawiam!
UsuńKurczę, aż polubiłam tych Niemców! Na mojej liście blogowej są obecnie dwa wspaniałe blogi, które chętnie czytam, a jednym z nich jest Twój. W obu tych opowieściach głowni bohaterzy (faceci) są na początku dupkami, nie wiem czemu, ale strasznie mi się to podoba :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Romy tej nerwicy, bo coś o niej wiem. Jednak ta dziewczyna tyle w życiu przeszła, że taka choroba chyba jej nie przeszkodzi.
Pozdrawiam :)
Ta choroba jest wynikiem tego, co przeszła we wczesnym dzieciństwie. Wszystko rozjaśnię wraz z kolejnymi rozdziałami. Temat jest mi bardzo dobrze znany, więc możecie mieć pewność, że nie leję tu wody ;) Cieszy mnie to, że jednak zostałaś i nawet zaakceptowałaś Niemców. To dupki, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, a już przede wszystkim Wellinger. Zobaczysz :) Pozdrawiam cieplutko!
UsuńJejku,to opowiadanie jest wprost idealne w moim odczuciu! Nie wiem,co sprawia,że nie da się od niego oderwać. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. x
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, postaram się pisać najszybciej jak się da ;)
Usuńjejku, dopiero dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały (to z braku czasu ;c) i znowu mi udowodniłaś, jak świetnie piszesz! Historia się dopiero rozkręci, a ja już jestem ciekawa wszystkiego, bo początek mnie wciągnął :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że jednak znalazłaś czas! :) Tak, historia musi mieć swój czas, żeby się rozkręcić. Pozdrawiam.
UsuńHej, jestem wreszcie! :) Zbierałam się w sobie, żeby skomentować dwójkę, wchodzę wczoraj, patrzę, a tu już trójka. Ale to bardzo dobrze, dodawaj jak najczęściej :)
OdpowiedzUsuńZacznę od początku - gdy czytałam jedynkę, nie zajrzałam wcześniej do bohaterów i nie zauważyłam zmian, dlatego cały czas wydawało mi się, że piszesz o Maćku, a potem się zorientowałam :) Wiesz, na początku byłam zaskoczona tym, że zmieniłaś bohaterów, ale potem wszystko wróciło do normy- w końcu Welli :D
Być może miałam za dużą chrapkę na Maćka, sama rozumiesz haha :D
Andi to taki typowy bad boy, tak? Lubię to :D Ładnie sobie w dwójce poczynał z siostrą Romy nawet nie zdając sobie z tego sprawy...Przyznam się szczerze, że wyobrażenie przestraszonego Richarda było komiczne :D
Niech się więcej nie boi, Andi zawsze dociera bezpiecznie, do celu :P
Z niego to niezłe ziółko jest.
Współczuję Romy z całego serca sytuacji w jakiej się znalazła. Współczuję jej takiej matki i życia. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Wszystko to doprowadziło do nerwicy, którą dziewczyna stara się zwalczać. Zobaczymy jak dalej się to potoczy :) Wiem, że emocji nie zabraknie :D
Byłam zaskoczona, że to Andi okazał się tym chłopakiem, który w trójce podwiózł ją pod sam dom...Ta sytuacja między nimi była strasznie napięta :) Ale podobało mi się bardzo. Czekam z niecierpliwością na czwóreczkę!
Całusy ;*
Cieszę się, że dotarłaś. Postaram się, żeby ta niecierpliwość trwała jak najkrócej ;) Pozdrawiam :*
UsuńMiło mnie zaskoczyłaś tym nowym rozdziałem, przeczytałam go w ekspresowym tempie i już czekam na dalsze i dalsze, bo mnie całkowicie pochłonęła ta cała historia.
OdpowiedzUsuńZ całego serducha życzę wrażeń w Wiśle i pozdrawiam!
mispolarny:)
Nawet nie wiesz jak szeroki uśmiech zdobi moją twarz w tym momencie! Kolejna osoba, która czyta i komentuje. Dziękuję i również pozdrawiam :*
UsuńZaznaczyłam w sondzie "Czytam, ale jestem leniem i nie chce mi się komentować" i poczułam lekkie wyrzuty sumienia z powodu tego "jestem leniem", bo obiecałam sobie walczyć z własnym lenistwem.
OdpowiedzUsuńCzytałam komentarze pod poprzednim rozdziałem i ktoś wspomniał, że niby Wellinger w każdym opowiadaniu jest kreowany na bad boya. Ja bym tak nie powiedziała. Czytałam dużo historii z nim w roli głównej i to jest chyba dopiero druga, w której jest takim typowym dupkiem, że aż chce mu się przyłożyć z prawego sierpowego żeby się ogarnął. Nie wiem czemu, ale ta rola pasuje mu bardziej, niż Maćkowi. Przynajmniej w moich oczach. Jak dla mnie Maciek to taki typ kujona w adidasach. Studia, sport, studia, sport i czasem w chwili wolnego jakaś impreza. No a poza tym to jakoś niespecjalnie lubię czytać o Polakach, a Maciek to szczególnie mi się "przejadł", więc nawet cieszę się, że zmieniłaś bohaterów. Dziwne, że Wellingera jeszcze nie mam dość. Jakoś lubię go w opowiadaniach. Jako czytelniczka i jako autorka również, całkiem fajnie się z nim "współpracuje" :)
Podoba mi się sposób w jaki opisujesz myśli Romy. Kiedy czytałam ten rozdział, miałam wrażenie, że przez chwilę przestałam istnieć, bo stałam się nią. Zresztą już kiedyś na pewno Ci pisałam, że świetnie opisujesz myśli i uczucia, ale z chęcią będę to powtarzać przy każdej okazji.
Zazdroszczę Ci Wisły! Ja jestem taka zła, bo w tym roku mogłabym jechać, ale nie mam towarzystwa. Moja jedyna kumpela, interesująca się skokami ma nadopiekuńczą mamę, a moja puściłaby mnie tylko w towarzystwie. Tak więc nici z wyjazdu! Byłam tam 2 lata temu z rodzicami, ale wolę do tego nie wracać. Nie byłam nawet na terenie skoczni tylko za płotem i ciągle mam do nich żal z tego powodu, więc już nigdy ich nie poproszę żeby mnie tam zabrali. Cóż, pozostaje telewizor ;) W przyszłym roku może dorobię się prawa jazdy i jak wsiądę w samochód to nikt mnie nie zatrzyma!
Okej, to ja już lepiej już pójdę zmienić ten głos w sondzie na "Czytam i komentuję" ^^
Życzę udanego konkursu! <3
Wiadomo, że jest mi bardzo miło, gdy ktoś zostawia po sobie choć najmniejszy ślad w postaci komentarza, ale to nie jest przecież obowiązkowe. Dlatego też założyłam ankietę i dla tych, co nie lubią komentować, zostawiam możliwość zwykłego kliknięcia. Niby nic, a cieszy.
UsuńJeśli chodzi o Wellingera jako złego chłopca, to spotkałam się z taką jego kreacją w innych opowiadaniach, ale to nic dla mnie nie znaczy. Nie muszę brać pomysłów na bohatera od innych, bo tych mi nie brakuje. Nie wymyśliłabym nic nowego, gdybym uczyniła go jakimś mdłym chłopcem, albo ciotą - taki też już bywał. Wiadomo, że wszystkim wszystko do gustu nie przypadnie :)
To była rola dla Maćka, ale zrezygnowałam z niego i jestem zadowolona. On jest tematem bardzo delikatnym wśród czytających dziewczyn i nie chciałabym się narazić na jakieś kłótnie, to nie na moje słabe nerwy ;)
Tak, Wisła zdecydowanie jest do pozazdroszczenia, ale nic się nie dzieje, jeśli nie masz możliwości wyjazdu - wiele jeszcze przed Tobą. Mnie się wreszcie udało i jestem z tego powodu niesamowicie podekscytowana. Być może spotkamy się tam za rok ;) Pozdrawiam i dziękuję!
Fakt, że fabuła będzie pokręcona czyni to opowiadanie jeszcze bardziej ciekawszym! Przyznam szczerze, że kiedyś Wellingera traktowałam z dystansem. Był, nie był - jakoś nie robiło mi to szczególnie różnicy, lecz przez Twoje opowiadania to się zmieniło!
OdpowiedzUsuńGdy zaczęłam "Zimowe odcienie..." zaczynałam go tak naprawdę dopiero poznawać i się nim interesować. Natomiast, gdy już kończyłam tamtą historię Andi już zaliczał się do grona lubianych przeze mnie skoczków.
Teraz jestem tutaj i jestem bardzo ciekawa, jaki będzie w tym opowiadaniu. Wspominałaś, że będzie nas wkurzał. Może zabrzmi to dziwnie, ale cieszę się z tego powodu, bo dzięki temu będzie jeszcze ciekawszą postacią!
Rozdział bardzo fajny. Zresztą jak zawsze.
Dobra, kończę już te swoje wypociny ;P Czekam na kolejny i życzę weny! ;*
Dziękuję pięknie za komentarz :* Cieszę się, że kolejna osoba przekonała się do Wellingera w moich opowiadaniach - w prawdziwym życiu jest on przesympatycznym młodym człowiekiem i oby tak mu zostało też i po dwudziestce ;) Pozdrawiam cieplutko!
UsuńSiedzę i myślę, co mogłabym tu napisać. Ale nic mądrego wymyślić nie mogę. Jakoś zawsze największy problem mam z komentowaniem tych najlepszych opowiadań.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak opisujesz psychikę i emocje bohaterów. W dodatku intrygująca fabuła. Genialne połączenie. Natychmiast zmusza wyobraźnię do pracy i sprawia, że bez problemu możemy postawić się na chwilę w sytuacji bohaterki.
Czuję, że te "kiedyś" z końcówki rozdziału będzie całkiem niedługo :)
Wiesz, że każdy komentarz jest ważny, bo sama też piszesz. Te mądre się liczą tak samo jak te trochę mniej - ważne, że ktoś docenia pracę i serce wkładane w pisanie. Oczywiście Twój komentarz jest bez zarzutu i bardzo mnie ucieszył. Pozdrawiam! :*
UsuńJestem okropnym leniem. Wiem. Nie komentowałam bo brakowało mi chęci. Zawsze było tak: zaraz wejdę i napiszę komentarz, ale mi nie wyszło. Szkoda. Ale piszę. Powiem tak. Mam ogromny sentyment do "zimowych", ale to opowiadanie już pokochałam. Eh. Ten Andi. Taki bad boy. Nie spotkałam się jeszcze z taką wersją. Anielski wygląd i mroczny charakter (no może nie do końca), ale już go lubię. Szkoda mi Romy. Miała okropne dzieciństwo (matka do psychiatryka i to w trybie natychmiastowym, ale to już!), szkoda mi jej. Życie jest niesprawiedliwe. A siostra Romy jest taka święta, że ho!.
OdpowiedzUsuńAle miałobyć o fabule, bohaterach i emocjach. Wracam na właściwy tor. Fabuła jest epicka. Świetnie skonstruowana. I chce się wiedzieć i więcej i więcej. Bohaterów opisałam wcześniej (matka do psychiatryka!). Uwielbiam Twój styl pisarski. Chce się czytać i czytać. Powinnaś pisać lektury szkolne. :D
Obiecuję, że będę komentować ja naczelny leń z Kujaw :D
Leń to jest moje drugie imię, więc dobrze Cię rozumiem. Zaniedbałam czytanie i komentowanie u innych, co jest karygodne, gdyż nic tak nie poprawia nastroju i nie nakręca do pisania, jak czytanie cudzej twórczości. No cóż, tak to już bywa, że dorosłe życie nie daje zbyt dużo czasu na małe przyjemności. Cieszę się, że jesteś zapoznana z fabułą opowiadania, a co do lektur, to chyba od razu wpisaliby mnie na listę ksiąg zakazanych ;) Pozdrawiam serdecznie! Naczelny leń z Podkarpacia.
UsuńHej :) Witaj znowu. Trafiłam tu, ciekawa nowego opowiadania. Przeczytałam te 3 rozdziały plus prolog i powiem ci że to jest świetne. Podtrzymuję moją obietnicę , którą napisałam chyba pod ostatnim rozdziałem Zimowych Odcieni, że nigdy Cię nie opuszczę :p
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że w tym opowiadaniu jeszcze wiele ciekawego może się wydarzyć. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały, życzę weny i pozdrawiam :)
PS. Ja też jadę na skoki i strasznie się z tego powodu cieszę :) Jednak trochę się boję, bo gdy zobaczę tam tych wszystkich skoczków live, to chyba tam padnę. :)
Witaj ponownie :) Cieszę się, że jesteś ze mną i tutaj. Dziękuję za wenę, przyda się. Pozdrawiam!
UsuńJeny, tak długo wyczekiwałam na pierwsze rozdziały, a gdy już się pojawiły to nie miałam dostępu do internetu, grr -_-
OdpowiedzUsuńAle teraz postaram się być na bierząco. : )
Tak bardzo się cieszę, że zmieniłaś obsadę.Uwielbiam tych panów, a w Twoim wykonaniu to już w ogóle. :D
Bardzo mi się podoba rozdział i w ogóle całe opowiadanie. Takie dość tajemnicze, a z drugiej strony bardzo pokręcone. Uwielbiam takie opowiadania. : )
Liczę, że jeszcze wiele razy nas pozytywnie zaskoczysz, życzę dużo weny i czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam. :* / Kat.
Fajnie, że jako kolejna osoba akceptujesz zmianę obsady, a nawet się z tego powodu cieszysz. Dziękuję za obecność i pozdrawiam :* :)
UsuńAnkieta na dole "zmusiła" mnie do skomentowania :) Będzie krótko: jestem strasznie ciekawa co wydarzy się dalej, mam nadzieję, że nie będziesz trzymać nas długo w niepewności :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. DzB
Ankieta na dole jest niezbędna, żebym wiedziała czy jest sens się produkować z tym opowiadaniem ;) Dzięki za komentarz. Pozdrawiam :*
UsuńPowiem tak - bardzo możliwe, że to będzie Twoje najlepsze opowiadanie. Chociaż nie wiem, jak zamierzasz przebić Zimowe Odcienie... Ale jeśli się uda i to będzie jeszcze lepsze to nie mogę się doczekać rozwoju akcji!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje żeńskie bohaterki i opisy uczuć - ja tak nie potrafię, pomimo, że do napisania mojego opowiadania w pewien sposób zainspirowało mnie Twoje :)
Czekam na następny!
Dzięki, że wpadłaś :) Następny się pisze, tak samo jak i komentarz u Ciebie :) Pozdrawiam!
UsuńOjej jakże się rozczarowałam, gdy przeczytałam te trzy rozdział, chciałam kliknąć 'nowszy post', a tu nie ma nowszego postu :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze nowy post szybko się pojawi, bo opowiadanie zapowiada się obiecująco i te dialogi między niemieckimi skoczkami taki supcio, tak bardzo śmiałam się z tych żarcików o zakonnicach. Rysio taki kochany, Wellinga taki niegrzeczny, Wank taki Wankowy. Podoba mi się tutaj :)
//freidrehen,blogspot.com
Dzięki, że jesteś :) Nowy post będzie dzisiaj, więc zapraszam wieczorem. Pozdrawiam!
UsuńOd paru dni miałam namiętny romans z komputerem, gdyż cały czas siedziałam i czytałam wszystkie Twoje opowiadania i muszę przyznać, że jestem pod tak ogromny wrażeniem, że nie wiem czy dam radę przekazać Ci to wszystko co bym chciała.
OdpowiedzUsuńKażde z nich jest świetnie napisane, ale moim ulubionym są "Zimowe odcienie..." Chyba nie muszę pisać, że płakałam, gdy czytałam historię Laury i Andreasa, prawda? :) No ale mniejsza, teraz o tym wyżej.
Zapowiada się kolejna świetne historia w Twoim wykonaniu! Romy wykreowałaś na bardzo ciekawą postać, że od samego początku ją bardzo polubiłam. No i oczywiście bad boy Wellinger, który jak wspominałaś, będzie nas wkurzał. I dobrze! Przynajmniej to opowiadanie będzie jeszcze bardziej intrygujące! Jest również Wanki i Rysio, których po prostu kocham i już.
Tak więc zapowiada się bardzo ciekawie (zresztą jak zawsze przy Twoich opowiadaniach) i już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! Pozdrawiam i życzę weny! ;*
PS. Wiem, że do tej pory czytałaś tylko skoczne opowiadania, ale zobaczyłam na Twoim wywiaderze, że powoli chcesz wkroczyć także w piłkarski świat, dlatego zostawiam Ci linka do mojego pierwszego opowiadania i liczę, że jeśli będziesz miała ochotę to wpadniesz. Przyznam szczerze, że zależy mi na Twojej opinii, gdyż należysz do grona moich ulubionych blogerek z przeogromnym talentem :) Dobra, już nie przynudzam :P hiszpanskie-odcienie-milosci.blogspot.com zapraszam! :)
Namiętne romanse z komputerem są najlepsze! ;) Cieszę się, że przeczytałaś moje opowiadania i podobały Ci się — to dla mnie wiele znaczy. Wpadnę do Ciebie, dziękuję za link :* Pozdrawiam!
UsuńNo, w końcu jestem i komentuje. Miałam do nadrobienia 3 rozdziały i kolo 1 w nocy naszła mnie ochota na to opowiadanie. Przyznam, że mimo, że wiedziałam, że będzie o moich kochanych Niemcach jakoś nie było mi spieszno z czytaniem. A tutaj proszę jaka miła niespodzianka!:) Jestem fanką i Twoją i tej historii, wiedz o tym :D i o ile Wellingera w zimowych-odcieniach kochałam to do tego Andiego mam jeszcze trochę rezerwy, ale to się chyba zmieni... ;) Strasznie podoba mi się to, jak opisujesz uczucia Romy, czytając świat z jej perspektywy zapominam o swoim świecie i "wstępuję" w życie bohaterki, czad :D
OdpowiedzUsuńJednak wolę rozdziały zaczynające się od "Andreas", jakoś tak... nie wiem dlaczego :D
Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na nowy rozdział :)
Pozdrawiam i dużo weny życzę,
N :*
Dobrze znam to uczucie, gdy chciałoby się coś przeczytać, ale brakuje zapału. Nic nie szkodzi. Rozdział Andiego będzie dzisiaj, więc mam nadzieję, że ten również Ci się spodoba. Pozdrawiam!
Usuń